Gigant z Redmond udostępnił niedawno aktualizację dla Windowsa 7, której jedynym zadaniem jest wprowadzenie do systemu funkcji weryfikującej to, czy dany komputer kwalifikuje się do korzystania z ESU. Uzdolnieni użytkownicy z forum MyDigitalLife stworzyli narzędzie, które jest w stanie obejść zabezpieczenie w taki sposób, aby użytkownicy Windowsa 7 cieszyli się bezpłatnymi aktualizacjami systemu na taki samych zasadach jak uczestnicy programu ESU, ale bez ponoszenia jakichkolwiek opłat.

Metoda na tę chwilę jest skuteczna, ale nie wiadomo czy Microsoft szybko jej nie zablokuje. Wydaje się jednak, że skoro raz udało się ominąć weryfikację, to w przyszłości może to nastąpić ponownie, o ile oczywiście amerykańska firma zdecyduje się storpedować działający obecnie sposób.

Jeśli chcecie z jakiegoś powodu dalej tkwić przy Windowsie 7, zamiast bezpłatnie zaktualizować go do Windowsa 10, to koniecznie odwiedźcie forum MDL. Tam znajdziecie program BypassESU, o którym piszę w niniejszym newsie.

Źródło: MyDigitalLife

Firma Microsoft w jednym z wpisów w sekcji wsparcia technicznego napisała wprost: Microsoft Security Essentials w systemie Windows 7 przestanie być aktualizowany i nie będzie chronił komputera po zakończeniu okresu darmowego wsparcia w 2020 roku.

“Nie, Twój komputer z systemem Windows 7 nie będzie dłużej chroniony przez MSE po 14 stycznia 2020 roku. MSE jest aplikacją unikalną dla Windowsa 7 i ma identyczny cykl życia w kwestii oferowanego przez nas wsparcia”, oświadcza gigant z Redmond.

Microsoft Security Essentials, który wyewoluował z czasem w Windows Defendera dla systemów Windows 10 nie jest oczywiście jedynym oprogramowaniem antywirusowym dostępnym na “siódemkę”. Wciąż istnieje kilka bezpłatnych alternatyw, których twórcy gwarantują aktualizacje dla wersji stworzonych z myślą o 10-letnim już OS’ie – wśród nich jest choćby Avast.

Prawdziwe ryzyko związane jest z użytkownikami Windowsa 7, którzy nie instalują dodatkowego oprogramowania i są zdani wyłącznie na rozwiązanie Microsoftu. Najpewniej te osoby nie zainstalują dodatkowego antywirusa, czym narażą się na wiele niebezpieczeństw.

Źródło: Microsoft

Tymczasem, wyniki najnowszego testu przeprowadzonego przez niemiecki instytut AV-TEST wskazują, że Defender jest… jednym z najlepszych antywirusów dostępnych na rynku.

Firma Microsoft nigdy nie była traktowana jako producent oprogramowania antywirusowego. Jasne, Windows Defender od zawsze całkiem skutecznie blokował zagrożenia, ale nikogo zdawało się to specjalnie nie przekonywać. Korporacja włożyła wiele wysiłku w doskonalenie swego rozwiązania, czego doskonałym dowodem jest maksymalna liczba 18 na 18 punktów, jaką antywirus otrzymał w prestiżowym teście.

Windows Defender otrzymał maksymalne noty sześciu punktów w wykrywaniu i usuwaniu zagrożeń, wydajności pracy oraz kategorii użyteczności. Tylko trzy inne programy antywirusowe zdobyły maksimum punktów – były nimi propozycje Symantec Norton Security, Kaspersky Internet Security i F-Secure SAFE.

Jak widać na powyższej grafice inne popularne rozwiązania – Avast Free Antivirus, AVG Internet Security, Bitdefender Internet Security i Trend Micro Internet Security nie były daleko w tyle, tracąc zaledwie 0,5 punktu. Najgorszym z antywirusów w teście AV-TEST został Webroot SecureAnywhere, który zgarnął zaledwie 11,5 punktu.

Już wkrótce usługa Windows Defender zmieni nazwę na Microsoft Defender. Od strony funkcjonalności zmieni się na szczęście niewiele. Wygląda na to, że oprogramowanie może wkrótce zadebiutować także na mobilnych systemach operacyjnych. Patrząc na jego skuteczność… dlaczego nie?

Źródło: AV-TEST

O informacjach dotyczących nowej funkcji jako pierwszy doniósł na Twitterze Walking Cat, którzy przeglądał udostępniony przez przypadek członkom programu Insider build o numerze 18950.

W Windows 10 Build 18950 nowa opcja pojawia się na etapie chęci reinstalacji systemu i dostępna jest z poziomu menu uruchamiania zaawansowanego.

Użytkownik ma do wyboru lokalny reset lub opcję o nazwie “Cloud Download”. Dzięki niej nie będzie potrzebny ani dodatkowy nośnik systemowy, ani też dodatkowa partycja zarezerwowana do odzyskiwania. Nie wiadomo jakie dane zostaną odzyskane, ale pozostaje nam domyślać się, że te będzie można zdefiniować na poziomie systemowym. Kopia zapasowa będzie wykonywana najpewniej cyklicznie lub ręcznie.

Obecnie nowa funkcja z oczywistych powodów nie działa (build dedykowany był jedynie dla pracowników Microsoftu) i zapewne zacznie dopiero w którymś z oficjalnych buildów dla Insiderów.

Funkcja odzyskiwania systemu z chmury będzie kolejną znaczącą zmianą w kolejnej dużej aktualizacji Windows 10.

Źródło: Twitter

Czy Surface Pro nas rozczaruje?
Jednak istnieją też obawy, że Microsoft nie ma zamiaru pokazać niczego rewolucyjnego. Pierwsze przecieki mówią o nowej wersji Surface Laptop i Surface Pro, lecz jedynie z ulepszonymi podzespołami. Najbardziej niepokoi brak rewolucji w przypadku Surface Pro. To urządzenie aż się prosi o nową formę fizyczną, na przykład taką jak w Surface Go, z jego obłymi rogami, i nowe peryferia. Brak USB-C, najlepiej w standardzie Thunderbolt 3, to w sumie taki mały skandal. Zwłaszcza jeśli takie urządzenie aspiruje do kategorii sprzętów profesjonalnych.

Niepokój podsyca film, który niedawno trafił do Sieci. Pewien Azjata przedstawia na nim urządzenie, które ma być właśnie Surface Pro 6. O wiarygodności tego nagrania nie można bezsprzecznie przesądzać, zawłaszcza, że urządzenie jest praktycznie identyczne z dotychczasowym Surface Pro.

Nie mamy tutaj ani USB-C ani LTE. Co jeszcze dziwniejsze, na komputerze ma być preinstalowana aktualna wersja systemu Windows 10, czyli April 2018 Update, a przecież już za parę dni czeka nas premiera October 2018 Update. Czyżby Microsoft postanowił pójść po linii najmniejszego oporu i zmienić jedynie podzespoły? A może filmik jest po prostu słabym fejkiem. Można na ten temat tylko spekulować.

Surface Studio 2
Ostatnio wyciekła specyfikacja kolejnej wersji Surface Studio, tak więc jest bardzo prawdopodobne, że właśnie ten sprzęt ujrzymy na konferencji. Pierwsza wersja Studio, która zaskoczyła innowacyjną budową i designem, nie spotkała się ze sporym zainteresowaniem.

Powodem tego głównie była dość przeciętna specyfikacja, która w tej półce cenowej nie zachęcała do zakupu. W Studio 2 mamy mieć tutaj do dyspozycji 7-generację procesora Intel Core i7 w wersji HQ do pary z 32 GB pamięci RAM. Czy rzeczywiście tak będzie się to prezentować? Przekonamy się.

Surface Phone
Pytanie również co z mityczną już Andromedą, czyli Surface Phone. Czy Microsoft pokwapi się o jakiekolwiek oficjalne informacje na temat Surface Phone?

Konkurencja, na przykład w postaci Samsunga, szykuje swoje składane propozycje. Więc jeśli gigant nie chce przespać właściwego momentu, to powinien już teraz dać nam jakiekolwiek konkrety na temat Surface Phone.

Samego urządzenia raczej na pewno nie ujrzymy, ale może możemy liczyć na choć drobną zajawkę. Wszystkie nasze wątpliwości zostaną rozwiane już we wtorek.

Źródło: Instalki

Przeciętny konsument korzysta zazwyczaj tylko z trzech programów zawartych w pakiecie, lecz aktualizacja obejmuje wiele więcej usług. Mowa tutaj chociażby o Project, Visio, Acces czy Publisher. Jeśli będziecie chcieli zakupić tylko jedną z nich to możecie o tym zapomnieć – Microsoft Office 2019 będzie dostępny do nabycia tylko w formie kompletnej, czyli zawierającej wszystkie programy bez jakichkolwiek wyjątków.

Choć lista nowości jest bardzo długa to nie oszukujmy się – większość świeżych funkcji nie zostanie nawet dostrzeżona przez przeciętnego Kowalskiego. Wiele wprowadzonych zmian to drobiazgi przydatne wyłącznie dla osób, które korzystają z tychże programów profesjonalnie i przygotowują specjalistyczne projekty.

Zwykły użytkownik z pewnością doceni jednak takie opcje jak całkowicie nowe przejścia w obrębie programu PowerPoint – Morph i Zoom (tak się nazywają) pozwolą na stworzenie iście kinowych animacji podczas przechodzenia do kolejnego slajdu – czy też uzupełnienie Excela o całkowicie nowe wykresy i możliwości analizy danych. Word (a także Outlook) wzbogacony zostanie o różne tryby mające na celu pomoc w skupieniu się na czytaniu tekstu, a nie odwracaniu wzroku w stronę kolorowych obrazków zamieszczonych w danym dokumencie.

Warto zaznaczyć, że jeśli zdecydujecie się na zakup Microsoft Office 2019 to musicie liczyć się z tym, że nie otrzymacie jakichkolwiek aktualizacji z nowymi funkcjami. Deweloperzy podkreślają, że jest to kompletny pakiet, z którym wiąże się również dożywotnia licencja. Jedynym pakietem jaki może liczyć na wsparcie jest również prężnie rozwijająca się abonamentowa usługa Office 365. Nowy pakiet działać będzie wyłącznie na systemie Windows 10 oraz na komputerach Mac.

Zobacz również: Najlepsza darmowa alternatywa dla pakietu Office? Office Online!

Office Home & Business 2019 (na 1 PC) został wyceniony na $249.99. Porównując funkcjonalność Office 2019 z Office 365 praktycznie na każdym kroku widać, że Microsoft faworyzuje rozwiązanie abonamentowe. Przykład? Office 365 Business w ramach jednej licencji może być używany na aż 5 urządzeniach, a “stacjonarny” Office 2019 przypisany jest wyłącznie do jednego komputera.

Jak widać, Office 2019 to ukłon w stronę użytkowników czy instytucji, które nie są przekonane abonamentu i wolą klasyczne licencjonowanie kosztem sporych ograniczeń.

Źródło: Microsoft

Korporacja postanowiła jednak dalej stać przy swoim i właśnie podzieliła się nową informacją dotyczącą wyłączeniem starszego Skype’a. Osoby, które z niego korzystają otrzymają do końca października stosowną wiadomość mającą na celu zachęcić ich do zmiany oprogramowania. Od początku listopada aktualizacja będzie już jednak obowiązkowa.

Nie oznacza to oczywiście, że nagle wszyscy będą musieli w jednym momencie zrezygnować z klasycznej wersji komunikatora. Microsoft podkreśla, że cały proces może potrwać do kilku miesięcy.

Co więcej, firma poinformowała, że testerzy Windowsa 10 mogą cieszyć się już programem oznaczonym numerem 14, który bazuje na dostępnej dla wszystkich „ósemce” (która swoją drogą całkiem niedługo dostanie solidną aktualizację wprowadzającą m.in. zaawansowane ustawienia kamery). Obie te odsłony Skype’a mają być rozwijane równolegle i można bez żadnych przeszkód korzystać z obydwu wersji.

Źródło: Microsoft

Microsoft poinformował bowiem, że dziś do naszych rąk trafił Skype 8.0 – tym samym zakończyła się obsługa wersji 7.0 oraz program Skype Classic. Co więcej, konieczne będzie zaktualizowanie aplikacji do najnowszej wersji do 1 września 2018 roku.

Wydaje się jednak, ze decyzja o aktualizacji będzie bardzo sensowna, bowiem już pod koniec miesiąca wreszcie doczekamy się długo oczekiwanej funkcji, jaką będzie możliwość nagrywania rozmów prowadzonych za pośrednictwem Skype’a. Każdy rozmówca przed rozpoczęciem nagrywania jest o tym informowany, możliwe jest także zachowane obrazu z prowadzonej wideokonferencji.

To nie koniec ciekawych nowości – pojawią się bowiem szyfrowane, prywatne połączenia oraz informacje o tym, czy wszyscy adresaci odczytali wysłaną przez nas informację. Możliwe stanie się także wykonywanie połączeń z użytkownikami, którzy nie posiadają konta na Skypie, choć by doszło ono do skutku, konto będzie finalnie obowiązującym wymogiem.

Źródło: Microsoft

Jeden z przedstawicieli sklepu Microsoftu potwierdził, że firma pracuje nad nowym, własnym smartfonem – co ciekawe, miałby on jednak korzystać nie z OS z rodziny Windows, a systemu od Google, czyli Androida. Na rynek miałaby trafić cała linia nowych sprzętów giganta z Redmond, a ich premiera ma się odbyć już na początku 2019 roku.

Oczywiście te rewelacje należy traktować z odpowiednią rezerwą, ale sam pomysł stworzenia sprzętu z Androidem przez firmę, która wciąż marzy o podboju działki smartfonów z własnym OS-em, jest mocno niespodziewany i zaskakujący.

Tym samym można bowiem stwierdzić, że Microsoft znów odkłada długo zapowiadany już powrót do działki urządzeń mobilnych, stając się niejako kolejnym szeregowym producentem tych sprzętów. Jasne – Microsoft startuje z zupełnie innej pozycji niż większość nowych firm na tym rynku, ale wygląda na to, że koncern z Redmond wciąż nie ma pomysłu na to, by skutecznie zawalczyć o klienta wykorzystując własne rozwiązania.

Źródło: Instalki

Wygląda na to, iż gigant niczego się nie nauczył. Jeśli zrzut ekranu, który trafił do sieci jest prawdziwy, to już niedługo w systemie pojawią się kolejne reklamy. Trafią one do najczęściej używanych przez użytkowników aplikacji – konkretniej do Poczty oraz Kalendarza.

O ile reklamy są w porządku w przypadku darmowego oprogramowania i są istotną częścią tego na czym zarabiają programiści, tak w przypadku Windowsa 10 taka sytuacja nie powinna mieć miejsca – użytkownicy płacą spore pieniądze za to, aby móc skorzystać legalnie z systemu Microsoftu. Firma nie powinna dokładać do niego reklam, które skutecznie zmniejszą komfort użytkowania systemu.

Na ten moment nie wiadomo kiedy i czy w ogóle reklamy trafią do Poczty oraz Kalendarza w Windows 10. Informacja pochodzi jednak ze sprawdzonego źródła, tak więc już niedługo można spodziewać się zmian we wspomnianych wyżej aplikacjach.

Źródło: Instalki

Najciekawszą nowością jest wsparcie dla tłumaczeń stron internetowych. Rozwiązanie działa podobnie do tego jakie znamy z Chrome – podczas przeglądania strony w języku obcym na dole okna przeglądarki pojawia się pasek z propozycją tłumaczenia. Całość działa naprawdę sprawnie i szybko warto jednak zweryfikować czy tłumacz Bing radzi sobie równie dobrze jak Google Translate.

Osoby korzystające z przeglądarki Edge dla Windows 10 będą mogły teraz przeglądać aktywność przeglądarki mobilnej na osi czasu. Ta nowość pojawiła się w kwietniowej aktualizacji Windows 10 więc warto zwrócić uwagę czy funkcja dostępna jest już na waszych komputerach.

Poczynania Microsoftu pokazują, że gigant ma pomysł na zagnieżdżenie swoich rozwiązań na Androidzie. Microsoft Edge na Androida w wersji Beta znajdziecie w sklepie Play.

Źródło: Instalki

Obecnie jedną z najpopularniejszych usług do kooperacji i komunikacji w zespołach, jest Slack. Jednak po piętach depcze mu kilku konkurentów, a największym z nich jest propozycja Microsoftu, czyli Teams. Jednak do tej pory aplikacja Microsoftu nie miała szans w bezpośrednim starciu ze Slackiem. Nie miała ale teraz wszystko może się zmienić. Dlaczego?

A no dlatego, że Microsoft Teams, który do tej pory dostępny był tylko w ramach płatnego pakietu Office 365, jest teraz darmowy. Bezpłatny plan ma pewne ograniczenia w stosunku do wersji płatnej. Są one jednak dużo mniejsze, niż przewidywano.

Darmowa wersja pozwala między innymi na:

• Nieograniczone wiadomości i wyszukiwanie.
• Dostęp dla gościa.
• Maksymalnie 300 użytkowników.
• Obsługa aplikaci Word, Excel, PowerPoint i OneNote w usłudze Teams
• Ponad 140 zintegrowanych aplikacji i usług.
• 2 GB na użytkownika i 10 GB magazynu udostępnionego.
• Grupowe i indywidualne (1:1) połączenia audio i wideo.
• Spotkania w kanale i udostępnianie ekranu.

Wszystko to dostępne na ponad 150 rynkach i w 35 językach (jest oczywiście język polski).

Slack przez ostatnie lata stał się monopolistą, zwłaszcza wśród mniejszych firm. Dlatego też Microsoft nie próbował nawiązać bezpośredniej walki z gigantem, wykorzystując siłę swojego pakietu Office 365 i budując markę Teams wśród większych graczy i korporacji. Firma, która korzysta od dawna z Office 365, nie miała konkretnego powodu, by przejść na Slacka i najczęściej wybierała Teams. Zwłaszcza że bardzo często, wcześniej korzystała ze Skype dla firm, którego Teams zastępuje w ramach pakietu Office 365.

Microsoft przyczaił się i postawił zaatakować na rynku zdominowanym przez Slacka dopiero wtedy, gdy Teams będzie naprawdę konkurencyjny i dopracowany pod względem funkcjonalności. Teraz zdecydowanie tak jest, a darmowa oferta, jaką Microsoft przygotował, jest naprawdę dobra. Dlatego też wróżę Microsoftowi sukces z starciu ze Slackiem, no chyba, że ten drugi ma jakiegoś asa w rękawie, w co wątpię.

Chodzi oczywiście o Timeline (Historia działań) i Windows Sets (Karty), które mają całkowicie zmienić sposób, w jaki korzystamy z systemu. Sposób, który jest z nami już od ponad trzech dekad. Inspirację gigant czerpał z miejsca, gdzie większość użytkowników komputerów spędza dziś najwięcej czasu – z przeglądarki internetowej.

Jedno okno, by wszystkimi rządzić

Windows Sets (Karty) są obecnie testowane w programie Insider w kompilacji testowej Redstone 5, a do stabilnej wersji Windows 10 trafią już jesienią.

Jak działa omawiana funkcja? System Kart jest podobny do tego, który znamy z przeglądarek internetowych. Sets umożliwia uruchamianie kilku aplikacji w jednym oknie, w osobnych kartach. Dokładnie tak, jak to ma miejsce w przypadku stron w przeglądarce.

Brzmi naprawdę ciekawie i naprawdę może mieć praktyczna wartość. Niestety jak to z reguły bywa z usługami Microsoftu, kieruje się on bardzo ambitnymi ideami, których niestety czasem nie potrafi skutecznie wprowadzić w życie.  Obawiam się, że podobnie może być w przypadku Sets. Na chwilę obecną, a mamy już czerwiec i do premiery Redstone 5 zostało zaledwie kilka miesięcy, funkcja ta jest delikatnie rzecz biorąc wybrakowana. Obsługuje ją na razie garstka systemowych aplikacji, a same Karty działają niestabilnie. Oczywiście nie ma co wyrokować jedynie na podstawie wrażeń z testowej wersji.

Program Insider istnieje właśnie po to, by wszystkie nowe funkcje maksymalnie dopracować i usunąć wszystkie błędy. Lecz doświadczenie nauczyło mnie, że nawet finalne, stabilne funkcje nie zawsze działają poprawnie, a ich rzeczywista przydatność mija się z początkowymi założeniami.

Podobnie może być niestety z Kartami w Windows 10. Będą one od początku ograniczone i sytuacja ta może się nie zmienić przez dłuższy czas, jeśli w ogóle. Przykładowo, aplikacje pakietu Office, które widzimy na udostępnionym przez Microsoft filmiku pokazowym, na chwilę obecną działają z Kartami jedynie, gdy bierzemy udział w programie testowym pakietu Office Insider.

Wszystko w rękach twórców oprogramowania

Wszystko rozbija się o deweloperów, którzy będą musieli przystosować swoje aplikacje do obsługi kart. Przykładem niech będą karty przeglądarki – raczej pewne jest, że możemy zapomnieć o wsparciu dla Chrome, Firefox czy Opery. Choć tutaj odpowiedzialność leży po stronie Microsoftu, który z pewnością będzie chciał tę funkcję pozostawić na wyłączność Edge. Karty aplikacji nie będą przydatne, jeśli nie będzie aplikacji, które będziemy mogli za ich pomocą używać. A taki scenariusz jest niestety bardzo prawdopodobny.

Tak czy inaczej – jak już wspomniano wielokrotnie, Sets to najbardziej rewolucyjna zmiana w systemie Windows 10 od wielu lat i warto na nią czekać. Jednak można, czerpiąc naukę z historii, mieć obawy o poprawą implantację i funkcjonalność. Chociaż kto wie – może Microsoft tym razem nie zawiedzie.

Źródło: Instalki.pl

Podczas Windows Insider Dev Tour przedstawiciele Microsoftu oficjalnie poinformowali, że ilość urządzeń korzystających z Windows 10 przekroczyła właśnie 700 milionów. Wzrost wynosi więc 84% w ujęciu rok do roku w sferze komercyjnej, która najbardziej interesuje giganta z Redmond.

Jak zauważają pracownicy Microsoftu, rosnąca popularność tego systemu to nie tylko zasługa pecetowców – na rozwiązanich charakterystycznych dla tego OS bazuje także Xbox One, a na popularności zyskuje także system biurowy Office, który jest mocno powiązany z Windowsem 10.

Tym samym Microsoft jest coraz bliżej celu, jakim jest miliard urządzeń z zainstalowanym systemem Windows 10. Z pewnością firma liczyła na to, że ten rezultat uda się pobić nieco szybciej – mimo robiących wrażenie wyników wydaje się że szybkość, z jaką “dziesiątka” zdobywa rynek, raczej nie jest taka, jakiej spodziewaliby się producenci tego OS-a.

źródło: wccftech

Plotki o przejęciu GitHuba przez któregoś z większych graczy pojawiały się już dawno, jednak teraz sprawa wydaje się być przesądzona. Jak informuje Bloomberg, Microsoft doszedł do porozumienia z przedstawicielami serwisu, czego efektem ma być całkowite przejęcie go przez korporację z Redmond.

Kwota transakcji nie jest na razie znana, choć ostatnia wersja mówi o 5 miliardach dolarów. To dużo, biorąc pod uwagę fakt, że w 2015 GitHub był wyceniany na 2 mld dolarów. Informacja o przejęciu ma być oficjalnie ogłoszona w najbliższym czasie.

Co zmieni nowy właściciel? Z pewnością Micorosoft ma już plan jak zintegrowac Githuba z resztą swoich usług i wykorzystać go jako narzędzie do bezpośredniego kontaktu z deweloperami. Jest też niemal pewne, że platforma wciąż pozostanie darmowa dla początkujących, a pozostała oferta dalej będzie atrakcyjna względem konkurencji.

Źródło: Instalki

Na blogu Windows pojawił się wpis dotyczący kolejnej rozwojowej wersji systemu Insider Preview Build 17666 (RS5), która dostępna jest dla uczestników programu Windows Insiders.

Microsoft informuje, że dodał tryb ciemny dla eksploratora plików Windows. Warto przypomnieć, że tryb dostępny jest dla aplikacji systemowych czy ustawień już od dłuższego czasu jednak użytkownicy od miesięcy upominali się o zastosowanie ciemnych kolorów w eksploratorze. Dark Mode można będzie włączyć z poziomu ustawień systemowych (Ustawienia > Personalizacja > Kolory).

Zobacz również: Jak włączyć ciemny tryb aplikacji w Windows 10?

To nie jedyna nowość. W systemowym notatniku pojawiła się funkcja “Szukaj za pomocą Bing”, a w przeglądarce Edge dodano skrót Alt + Tab aby szybko przełączać się pomiędzy aktywnymi kartami.

Build 17666 to także zupełnie nowy menadżer schowka. Od tej wersji systemu będzie można podejrzeć historię skopiowanych elementów, a całość będzie przedstawiona na czytelnej liście. Konfiguracja nowej funkcji możliwa jest z poziomu Ustawienia > System > Schowek. Warto dodać, że historia schowka będzie w stanie zapisać skopiowany tekst o rozmiarze mniejszym niż 100 kB. Obecnie historia schowka obsługuje zwykły tekst, HTML i obrazy poniżej 1 MB.

Pełną listę nowości znajdziecie na blogu Windows.