znajdź mi pod linuxa photoshopa itp.
z resztą w szkole jest windows to i w domu mam
niedługo będę się uczyć w szkole linuxa może mi się spodoba:D
Może to też jest problem - ilość atrakcyjnych acz kosztownych aplikacji pod windę jest jak tsunami, nie można się temu oprzeć ;-)
Swoją drogą mało kto wie, że taki Adobe Photoshop (za prawie 4 koła w Polsce) ma również wbudowane mechanizmy szpiegujące kupującego. Taki proces jak Bonjour, co w takim MACu jest niby do ułatwiania dostępu do sieciowych elementów typu komputer-drukarka ;-), tu w Windzie robi za dużo bardziej tajemniczy proces - bo pod Windą zgoła zbędny, a jego nieumiejętne usunięcie może nagle powalić nawet start całego systemu operacyjnego. Ciekawe dlaczego? ;-)
To po prostu jest już wstrętne, jak się różne programy rozpychają po systemie łokciami, a każdy zaczyna robić za stację nadawczo-odbiorczą, każdy instaluje swój licencing service, swojego wspomagacza-uruchamiacza - co to często różne dziwne rzeczy nagle zaczyna na ścianie ogniowej wyczyniać - i nagle system chodzi jak zamulony winem marki wino pan Miecio.
Dlatego, Windows7 jest doskonały i piękny dla cywili nieświadomych utraty swojej prywatności - niechaj karmią oni ptaszyska swoimi danymi... ;-) Piękny, dopieszczony graficznie, z toną oprogramowania tak samo zasyfionego komponentami, których intencje nie są do końca jawne.
Prawdziwy diehard dla zasady, stawia sobie do neta jakiś linux, szyfruje całość programem Truecrypt - ale nie czasem cywilnym AES-em, który hamerykańskie trzyliterowe służby czytają już jak książkę, a skutecznym jedynie przed dziewczyną czy teściową - a w nim do zabawy stawia sobie maszynę wirtualną, np. VirtualBox'a (
http://www.virtualbox.org ), a tam można już sobie poszaleć z instalacjami nie tylko innych linuchów, ale i nawet takiego szpiegującego Windows7 - ku zgrozie smutnych panów z tajnych serwerowni Microsoftu.
Wtedy dopiero nieświadomy eksperymentator, co to stawia sobie ściągniętego z rapida przykładowo, takiego Photoshopa, czy najnowszy film czy mp3 - może nie narażać kasy rodziców na kosmiczne odszkodowania.
W przeciwnym razie, odpowiednie serwery zostaną nakarmione toną informacji o legalnym lub nie oprogramowaniu, adresie IP delikwenta, adresie serwera DNS z którego korzysta, położeniu komputera w terenie, i godzinach korzystania z komputera - co może być przydatne dla celów aresztowania przez policję, bo z licencji samego Windows 7 wiadomo jest, kiedy delikwent nawet włącza komputer ;-)
Dodatkowo "wyjęcie" informacji, jak się delikwent przedstawia, na przykład w swojej skrzynce programu pocztowego Outlook, czy podczas rejestrowania dowolnego oprogramowania, co bywa zapisane w rejestrze Windows - pozwoli nawet do niego zadzwonić :-)... i zaproponować zakup pakietów legalizacyjnych oprogramowania.
Nie kupi pakietów - to będą logi z jego komputera i odpowiedni wymiar kary...
To na razie pieśń przyszłości - ale scenariusz ze wszech miar słuszny i do zastosowania - bowiem stanowić może źródło dodatkowych zysków Korporacji, może nawet dużo większych niż ze sprzedaży, znając skalę światowego piractwa i popularność takiego rapida, czy chomika.
Tak więc, cieszmy się nadal z tego, jak ładnie wygląda i szybko działa najnowszy Windows7... ale wtedy pamiętajcie - musicie być bardziej jak grzeczni... lub bardzo bogaci. Bo jak przeterminujecie wersję trial czy shareware..., to już po Was ;-)