A dziś był mój pierwszy BSOD.
Miałem nadzieję, że na Windows 7 nigdy go nie zobaczę a tu nagle...
Chciałem zrobić zdjęcie, ale nie zdążyłem.
A pojawił się, gdy zmieniałem DPI, żeby coś sprawdzić. Najpierw zmieniłem ze 100% na 125% i wszystko grało. Ale potem, gdy wracałem do 100%... Nagle... Ekran zgasł. Cisza. Wstrzymałem oddech i usłyszałem bicie swego serca. Ta chwila niepewności trwała prawie sekundę! Czas spowolnił swój bieg 10000-krotnie. W lewym górnym rogu ekranu pojawił się niebieski piksel. Chwilę później pojawił się drugi tuż obok tego pierwszego. Potem trzeci, i czwarty, i piąty! I tak mój ekran zapełniło ponad milion pikseli, przeważnie niebieskich, ale też białych. Dzikie napisy informowały mnie o jakimś błędzie, biały kursor mrugał wściekle, a tajemniczy licznik złośliwe odliczał 15 sekund. W mojej wyobraźni, jak na filmie, przeleciała cała moja aktywność od włączenia komputera. Ekran zgasł. Zobaczyłem światełko w tunelu. To logo Windows. Świeciło mi radośnie na powitanie, bo już było po wszystkim. Ale wspomnienie niebieskiego ekranu już na zawsze będzie w mojej pamięci...
Hmm... Może to jakiś błąd w Windows 7? Pobawię się jeszcze tym DPI i zobaczę, czy uda mi się znowu wywołać BSOD'a.
I tak poza tym, to źle się to DPI zmienia. Przejście 100% -> 125% -> 100% powoduje zmniejszenie czcionki i delikatną zmianę stopnia przezroczystości paska narzędzi.