Przeglądam dyskusję i cały czas widzę w kółko powtarzany argument piractwo = kradzież.
A jak to ktoś kiedyś stwierdził, "Piractwo do kradzieży ma się jak cp do mv".
Nie możemy do własności intelektualnej stosować prostych analogii rzeczy materialnych. Jeśli ktoś ukradnie mi samochód, ja go nie będę miał i na tym stracę. Jeśli ktoś skopiuje ode mnie program, pozostanę w jego posiadaniu, więc nie poniosłem żadnej szkody.
Nie możemy robić błędnego założenia, że skopiowanie programu jest stratą dla twórcy. Jest to co najwyżej brak bezpośredniego zarobku. Nikt nie jest w stanie udowodnić mi, że jeśli nie spiraciłbym programu, to na pewno poleciałbym do najbliższego sklepu i zakupił piękne pudełko w szeleszczącym papierku.
Wręcz przeciwnie. Skoro nie zakupiłem programu, a zdecydowałem się na użycie nielicencjonowanej wersji bez wsparcia technicznego, zapewne miałem ku temu jakiś powód - najprawdopodobniej zawartość mojego portfela.
I zabezpieczenie programu tak, żeby jego skopiowanie było niemożliwe w żaden magiczny sposób nie uczyni mnie bogatszym. Więc zamiast zakupić program, poszukam darmowej alternatywy.
Firma w dalszym ciągu nie zarobiła, a darmowa konkurencja zyskała kolejnego użytkownika osłabiając pozycję firmy na rynku.
A co do ceny programów - to nie firmy ustalają ceny, tylko rynek. Towar jest warty tyle, ile ktoś jest skłonny za niego zapłacić. Skoro wielcy monopoliści z aktualnymi cenami swoich produktów i aktualnym poziomem piractwa trzymają się na rynku całkiem nieźle, nie widzę powodu zmiany obecnego stanu rzeczy. Firmy mają kasę, prolegaliści fajny pudełkowany soft, leniwi bądź biedni piraci mogą pracować na aktualnie obowiązujących rozwiązaniach software'owych.
Wszyscy zadowoleni.
Tak, piractwo to kradzież. Tu nie ma niczego skomplikowanego, nie ma 'złotego środka' pomiędzy skrajnymi wersjami.
Ktoś włożył dużo pracy w stworzenie produktu, na którym zamierzał zarobić - jego bezprawne wykorzystywanie jest więc złodziejstwem.
Firma komputerowa sprzedająca oprogramowanie zatrudnia, załóżmy, 130 osób. Właściciel przedsiębiorstwa płaci za wynajem lokalu, za prąd, wodę, ogrzewanie, ZUS, pensje pracowników, itp. - takich obciążeń jest jeszcze wiele. Ponosi naprawdę olbrzymie koszty niezależnie od tego czy zarobi cokolwiek, czy nie dostanie złamanego grosza.
Wszystkie te opłaty to koszt wytworzenia produktu. Wg Ciebie firma nie poniesie żadnej straty jeśli jej program zostanie spiracony przez 5000 potencjalnych klientów? Niestety ... będzie odwrotnie. To właśnie usprawiedliwianie piractwa sprawia, że wiele osób chętnych na zakup programu po prostu go ukradnie.
Ty piszesz, że dla przedsiębiorcy piractwo jest tylko brakiem zarobku. Nie widzisz jednak wcale, że firma poniosła spore koszty, aby taki produkt w ogóle wypuścić na rynek. Niesprzedanie produktu jest automatycznie stratą - niezależnie od powodu (wystarczy, że program będzie kiepski). Problem jest taki, że jeśli produkt jest kiepski i przez to się nie sprzedał - winna jest firma, a jeśli nie sprzedaje się pomimo wysokiej jakości, a przez powszechność piractwa - winny jest ten, kto produkt ukradł.
Wg Ciebie rynek dyktuje ceny i jest to usprawiedliwienie oszustwa. Czy to znaczy, że jeśli jakieś auto jest wg Ciebie sprzedawane zbyt drogo - to możesz zwinąć je spod salonu? W końcu to rynek dyktuje ceny, nie?
A może inaczej - skoro mówisz, że 'analogie do rzeczy materialnych' są niewłaściwe.
Załóżmy, że zepsuł Ci się samochód. Oddajesz go do naprawy i okazuje się, że sprawa jest poważna - naprawa potrwa całe 3 tygodnie.
Dostarczasz wszystkie potrzebne części mechanikowi (nie musi wydawać na nie grosza - jego zadaniem jest jednak naprawa auta).
Mechanik dwoi się i troi, aby wykonać dobrą robotę i w końcu - po trzech tygodniach ciężkiej pracy - przekazuje Ci Twój 'były-złom' w idealnej kondycji.
Wsiadasz do auta, przekręcasz kluczyk, pokazujesz mechanikowi środkowy palec i odjeżdżasz.
Wg Twojego rozumowania wszystko jest w porządku - przecież nic materialnego mu nie ukradłeś, prawda? W końcu 'nikt nie jest Ci w stanie udowodnić, że jeśli nie oszukałbyś mechanika, i tak skorzystałbyś z jego usług'.
Zawartość portfela usprawiedliwia Twoje działanie ... Żal mnie ogarnia, jak czytam takie rzeczy.
Skoro sam napisałeś, że zabezpieczony program jest dla Ciebie wciąż na tyle nieatrakcyjny, żeby go kupić i przeniesiesz się na darmowy odpowiednik ... przenieś się na niego już teraz.