Pod koniec ubiegłego tygodnia opublikowaliśmy raport niemieckiej firmy badawczej AV-Test. Wynika z niego, że Bing wyszukuje większą ilość plików malware niż Google. Informacje te najwyraźniej nie spodobały się firmie z Redmond, bowiem pojawiła się oficjalna odpowiedź w tej sprawie, korygująca błędy wynikające z przeprowadzonych testów.
Na oficjalnym blogu Bing pojawiły się dwa kluczowe argumenty, mające świadczyć o nieprofesjonalnym podejściu do badań. Po pierwsze według Microsoftu, przeprowadzone testy nie były wykonywane z poziomu strony wyszukiwarki lecz z API. Świadczy o tym brak uwzględnienia informacji o tym, że przy wyszukaniu stron zawierających pliki malware z poziomu Bing pojawia się odpowiedni komunikat, ostrzegający przez zagrożeniem. Warto dodać, że taka informacja pojawia się w przypadku 0,04% potencjalnie zagrożonych stron (a więc około 1 na 2500).
Z drugiej strony Microsoft wytłumaczył, dlaczego wyszukiwarka Bing wyszukuje szkodliwe strony. Wiąże się z tym przede wszystkim popularność wybranych stron, które cieszyły się zainteresowaniem, jednak zostały narażone np. na ataki hakerów. W takiej sytuacji programiści pracujący nad systemem wyników wyszukiwania celowo nie blokują takich stron, aby ich twórcy mogli najpierw odpowiednio szybko reagować na poprawki. Ponadto takie praktyki nie dopuszczą do zmiany wyszukiwarki (np. na Google), a przy okazji nauczą odwiedzających o wynikających zagrożeniach. Co ciekawe, podobną argumentację zastosowali twórcy wyszukiwarki Yandex. Z pewnością każda ze stron ma po części rację, jednak póki co nie zmienia to faktu, że Bing ma jeszcze sporo pracy przed sobą, jeśli chce konkurować z Google o palmę pierwszeństwa.
Źródło: Bing Blog