Od wielu lat nie raz słyszało się, że macOS jest dużo bezpieczniejszy niż Windows. Ten drugi według wielu osób był bardzo podatny na wszelkie ataki, zarówno te, na które zapracował użytkownik, jak i te wykorzystujące błędy zabezpieczeń. To jednak się zmienia. I o ile na błędy użytkowników Microsoft nic nie poradzi, o tyle z zabezpieczeniami systemu jest coraz lepiej – i firma nie wstydzi się tym chwalić.
Przemawiając na konferencji bezpieczeństwa BlueHat w Izraelu, inżynier bezpieczeństwa, Matt Miller, powiedział, że masowe ataki na użytkowników Windowsa wykorzystujące luki zabezpieczeń są obecnie rzadkością. Wyraził on też uznanie dla wysiłków Microsoftu, które ten wkłada w ulepszanie zabezpieczeń swoich produktów.
Zdaniem Millera, funkcje zabezpieczeń takie jak zapora sieciowa Windowsa, Data Execution Prevention, ASLR czy możliwość uruchamiania programów w piaskownicy sprawiają, że cyberprzestępcy mają dużo cięższą pracę i jedynym skutecznym sposobem na przeprowadzenie ataku jest wykorzystanie luki zero-day, której Microsoft nie zdążył załatać. Potwierdzają to przygotowane przez inżyniera wykresy.
Jak widać Windows jest coraz bezpieczniejszym środowiskiem i mając pojęcie o podstawach cyberbezpieczeństwa możemy czuć się całkiem pewnie korzystając z komputera z tym systemem operacyjnym. Najwidoczniej największym wrogiem użytkowników OS od Microsoftu stają się powoli aktualizacje systemowe…