W sieci od kilku dni można zobaczyć nagłówki wieszczące premierę zupełnie nowego systemu: Windows 11. Firma z Redmond ma ogłosić nowość w trakcie wydarzenia zaplanowanego na 24 czerwca tego roku. Microsoft wielokrotnie zarzekał się, że Windows 10 to ostatni system operacyjny, który podlegał będzie po prostu nieustannej ewolucji. Jak należy zatem traktować doniesienia o “nowym Windowsie”? Ze sporą dozą dystansu.
Windows 11, czyli Windows 10?
Jak zapewne wiecie, na przełom października i listopada bieżącego roku planowana jest premiera aktualizacji o nazwie kodowej Sun Valley. Ma ona przynieść daleko idące zmiany w zakresie interfejsu systemu, ale także jego warstwy funkcjonalnej. Coś, co do tej pory nazywane było po prostu mianem aktualizacji Windows 10 21H2 nagle stało się systemem Windows 11. Dlaczego? Wszystko przez poniższą grafikę towarzyszącą zaproszeniu na wzmiankowany event i dziwny (nierealistycznie wyglądający) cień, rzucany przez okno, tworzący rzekomo liczbę 11.
Szefostwo Microsoftu mogło uznać, że aktualizacja Sun Valley jest tak znacząca, że Windows 10 zasługuje na rebranding. Windows 11 byłby de facto gruntownie odświeżonym systemem Windows 10, a nie zupełnie nowym systemem. Przypominam, że aktualizacja Windows 11 ma zawierać liczne elementy z porzuconego Windows 10X i producent bardzo chciałby pokazać coś pozornie nowego, co przysporzy firmie kolejnych klientów. Efekt nowości działa na konsumentów – niemal zawsze pozytywnie.
Po ogłoszeniu wydarzenia online szef Microsoftu Yusuf Mehdi powiedział, że “nie był tak podekscytowany nową wersją systemu Windows od czasu Windows 95”.
To właśnie wtedy po raz pierwszy przeczytaliśmy, że Microsoft wspomina o “nowej wersji” systemu Windows. Nie jest to jednak dowód na zupełnie nowego Windowsa, bo można wypowiedź rozumieć równie dobrze jako zapowiedź nowej wersji dziesiątki – i tak najpewniej właśnie się stanie.
Windows 11 jako nowy OS od MS?
Jeżeli coś się zmieni, to w głównej mierze będą to wizualia. Oczywiście Windows 11 może być aktualizacją “odchudzającą” Windowsa 10, z czego bardzo byśmy się cieszyli – w końcu Windows 10X miał być lżejszym Windowsem 10 dla urządzeń o mniejszej mocy obliczeniowej. Zastosowanie w Windows 11 części rozwiązań z 10X wydaje się świetnym pomysłem. Kwestie związane z nazewnictwem traktowałbym natomiast jako coś drugoplanowego. Czy bowiem jest jakakolwiek różnica pomiędzy Windows 10 21H2, Windows 11 lub Windows 10 Sun Valley, jeśli Microsoft nie każe nikomu płacić drugi raz w gruncie rzeczy za ten sam system?
Istnieje oczywiście szansa na to, że Microsoft zaprezentuje Windows 11, traktując Windows 10 jako osobny OS, jednak szanse na to są bardzo małe.
Źródło: Instalki.pl